Zza biurka i z pola. Złoty medal Igrzysk Olimpijskich
W 1988 roku miały miejsce Igrzyska Olimpijskie w Seulu. Z dzisiejszej perspektywy można powiedzieć, że to już czasy zamierzchłe i jeżeli cokolwiek z nich pamiętamy to tylko to, co było naprawdę dla nas najbardziej istotne. Pamiętam jak jakieś dwa lata przed tymi Igrzyskami, kiedy ja byłem początkującym zawodnikiem Warszawskiego Towarzystwa Wioślarskiego, jeden z moich starszych kolegów dostał powołanie do reprezentacji Polski i miał realną szansę na uczestnictwo w najważniejszej dla sportowca imprezie. Dla tego człowieka na dwa lata świat zewnętrzny przestał w zasadzie istnieć. Absolutnie wszystko było podporządkowane przygotowaniom do startu. A wierzcie mi drodzy Państwo, że wymaga to tytanicznej wręcz pracy, masy wyrzeczeń, a gwarancji sukcesu oczywiście nikt nie daje. Nie jest to oczywiście żadna nowość, ponieważ generalnie gwarancji sukcesu nie ma w żadnej dziedzinie życia, od prowadzenia dużego biznesu poczynając, na amatorskim wejściu na Giewont kończąc. Na końcu jak zawsze złotym medalistą zostaje tylko jeden i de facto to On przechodzi do historii w swojej dyscyplinie.
Pełna treść dostępna tylko dla zalogowanych subskrybentów! Zaloguj się lub wykup subskrypcję.
Zamów subskrypcję
Zamów subskrypcję